Skąd dzieci wiedzą, że mają rozwijać motorykę małą i dużą, że mają ćwiczyć koncentrację i uważność, że aby się czegoś nauczyć potrzebują codziennego treningu umiejętności? Skąd one wiedzą? Że mają się rozwijać… 😉
Od rana do wieczora intensywnie pracują. Nikt je do tego nie zmusza, ani specjalnymi pedagogicznymi metodami nie zachęca.
Ugniatają, lepią, formują, przelewają, przesypują, naciskają, liczą błotne kotlety.
Obserwują, rysują, malują, nanoszą poprawki, oceniają perspektywę, odwzorowują.
Naciągają, oceniają odległość, celują, ćwiczą koordynację wzrokowo-ruchową.
Czytają, dowiadują się czegoś, notują, szkicują, kaligrafują, poprawiają błędy.
Jeżdżą na rowerze, stosują się do zasad ruchu drogowego, czyszczą rower, konserwują.
Leżą, patrzą, nasłuchują, wąchają, czują…
Prawdziwe rzeczy, w prawdziwym otoczeniu, z prawdziwym zainteresowaniem.
A ja patrzę na to wszystko i serce się cieszy.
Nie muszę wymyślać„cudów na kiju”, aby tylko i choć na trochę zwrócić uwagę dzieci na konkretny temat. W domu jest inaczej. Tu można bazować na ich zainteresowaniach.
Dzieci mają rozwój wpisany w naturę. One chcą wiedzieć, umieć i rozumieć.
Nieraz drążą temat z każdej strony, nie nudzi im się. Tyle, że często, a może nawet zazwyczaj, nie są to tematy, które interesują dorosłych, które by dorośli uznali za ważne.
Nikt dzieciom nie każe się rozwijać w wakacje. A jednak – robią to!
Ciekawa jestem, kto był zaskoczony tym, że jego dziecko robi coś w wakacje, czego nie znosiło w szkole? (np. pisało, czytało, liczyło). Z tą „małą” różnicą: robiło to w naturalnych codziennych sytuacjach.
Napiszcie, jakie są wasze doświadczenia.